Przejdź do głównej zawartości

V Dyktando Krakowskie


Sobotnia zabawa dla całej rodziny. Zabawa, ale i wyzwanie. Mowa oczywiście o V Dyktandzie Krakowskim, organizowanym w ramach Miesiąca Języka Ojczystego. Koordynatorami tegorocznego wydarzenia byli Wydział Polonistyki UJ oraz Koło Naukowe Językoznawców Studentów UJ im. Mieczysława Karasia.

Już od pięciu lat setki uczestników wspólnie zasiadają w aulach Auditorium Maximum, by zmierzyć się z zawiłościami polskiego języka. Co ciekawe, zadanie to podejmują nie tylko mieszkańcy Krakowa i Polski, ale również goście z zagranicy. W tym roku uczestniczką z miejscowości najbardziej oddalonej od Krakowa była Monika Kukielka, która przyjechała do nas aż spod Liverpoolu.

Skupmy się jednak na językowym aspekcie wydarzenia. Tekst tegorocznego dyktanda, napisany przez dr hab. Mirosławę Mycawkę, obfitował w słowa związane z Krakowem. Spotkaliśmy się z lajkonikami, mlaskotami, a nawet z charakterystycznym wykrzyknikiem wyny! Nie zabrakło także naszego polonistycznego Gołębnika. My, jako jedne z wielu wolontariuszy, miałyśmy okazję spotkać się z takimi słowami w czasie sprawdzania prac. Przyznajemy, że część słów okazała się dla nas niejasna, lecz gdy już zapoznałyśmy się ze znaczeniami poszczególnych wyrazów, z prawdziwą przyjemnością zanurzyłyśmy się w opowieści bohaterki tekstu dyktanda, ongiś studiującej w Gołębniku. Pojawiły się również słowa zapożyczone z innych języków i chyba właśnie te sprawiły uczestnikom najwięcej kłopotów. Pomysłów na zapis słów takich jak toe-loop, ghostwriter czy też problematycznej ayahuaski nie brakowało.

Nie zapomniano także o nieco młodszych miłośnikach ortografii. Przygotowano bowiem osobny tekst, w którym uczniowie musieli wykazać się znajomością pisowni słów takich jak chyży, mżawka, ryjówkokształtny, ale także trollować, snackbar czy tegorocznego młodzieżowego słowa roku – dzban. Warto zaznaczyć, że najmłodszy uczestnik miał zaledwie 8 lat!

Zwycięzcy okazali się prawdziwymi mistrzami. W kategorii otwartej pierwsze miejsce zajął, popełniając zaledwie dwa błędy, Krzysztof Zubrzycki, natomiast w kategorii junior (do 15 roku życia) zwyciężczynią okazała się Zofia Balcerek, której trudność sprawiło jedynie osiem słów.

Oczywiście nie można też nie wspomnieć o klimacie, jaki towarzyszył wydarzeniu. Krakowskie stroje, zwiedzanie Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Biblioteki Jagiellońskiej, warsztaty z emisji głosu, obwarzanki w kształcie Ó, tłumy wolontariuszy, a przede wszystkim wspaniałe nastroje sprawiły, że było to prawdziwe świętowanie! Nie zabrakło oczywiście gości specjalnych. Pojawiły się władze uniwersyteckie: Rektor UJ – prof. dr hab. med. Wojciech Nowak, Prorektor – prof. dr hab. Jacek Popiel oraz Dziekan i Prodziekan Wydziału Polonistyki – prof. dr hab. Renata Przybylska i dr hab. Jarosław Fazan. Towarzyszyli nam także piosenkarze – Marek Piekarczyk, Roksana Węgiel i Anna Wyszkoni. Marek Piekaryczyk i Roksana Węgiel zmierzyli się z pisaniem dyktanda, natomiast sam tekst odczytała Anna Wyszkoni. W dyktandzie walczyła również drużyna RMF FM.

Serdecznie dziękujemy wszystkim uczestnikom, a wszystkich chętnych zapraszamy za rok!


Poniżej zamieszczamy link do tekstów tegorocznych dyktand:
http://mjo.uj.edu.pl/v-dyktando-krakowskie/


Tekst: Lidia Chojnacka




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Diabeł tkwi w etymologii.

Grafika: Szymon Mazur Znajdziemy w Polsce wiele miejscowości, w nazwach których zachowało się do dziś echo słowiańskich wierzeń. W mitologii naszych przodków występowała całkiem pokaźna liczba mniejszych i większych demonów, które zarówno szkodziły człowiekowi, jak i pomagały opiekując się dobytkiem gospodarza.  Do grupy demonów opiekuńczych należał kłobuk – dbał o domostwo, ale jednocześnie okradał sąsiadów! Wiara w niego rozpowszechniona była głównie na terytorium Prus Wschodnich oraz na Warmii. Do domu niczego nieświadomych ludzi trafiał często jako zwykły kurczak, co ściśle związane jest z ostateczną formą, którą przybierał – zmokłej kury, gęsi bądź kaczki, sroki, wrony, a wyjątkowo nawet kota. Dziś mamy Kłobuck, jednak nie ma ono nic wspolnego z tym złym duchem. Nazwa tego miasta faktyczie pochodzi od słowa „kłobuk”, ale oznaczało ono dawniej kapelusz. Gdzie diabeł mówi dobranoc? Zapewne we wsiach Bieski, Bieskowo, Biesowice (i jeszcze kilkunastu innych). Współczesna

Slotowe wspomnienia

Nicola: Wyjeżdżamy skoro świt, więc obowiązkowo zatrzymujemy się na kawę na stacji. Słońce świeci, wszyscy jesteśmy w dobrych humorach, choć lekko niewyspani. Rozmawiamy o filmach i serialach. Dojeżdżamy na miejsce, rzucamy plecaki na trawę i biegniemy przywitać się ze znajomymi. Tymi widzianymi dwa dni temu i tymi spotykanymi tylko raz w roku, właśnie na Slocie. A jak wyglądała Twoja podróż na Slot? Wiktoria: Przyjeżdżam dosyć wcześnie – o 8 jestem już na miejscu. Czuję się zdezorientowana, ale jednocześnie podekscytowana. To mój pierwszy Slot. Siadam pod monumentalnym drzewem, które – jak dowiem się później – jest powszechnie znanym platanem wśród slotowej społeczności. Oprócz swojej naturalnej funkcji zachwytu i konsolacji ów platan, a raczej obszar w jego pobliżu, jest miejscem nietuzinkowych spotkań, wspólnych śniadań, żywych dysput. Niektórzy ukojeni spokojem tego ogromnego tworu natury bez żadnych zobowiązań drzemią pod nim późnym popołudniem. „Spotkajmy się pod pl

Dlaczego bawią nas dowcipy językowe?

Jeśli wyjaśnianie puenty dowcipu sprawia, że tenże przestaje być śmieszny, to jakie spustoszenie wyrządzi w nim nazwanie, opisanie i wytłumaczenie mechanizmów językowych, którymi się rządzi? Przekonajmy się!  Tradycja rozważań nad istotą komizmu jest niezwykle długa i obszerna – zajmowali się tym i Arystoteles, i Freud; psychologowie, językoznawcy, filozofowie, teoretycy sztuki i socjologowie, a jednak wciąż nie udało się stworzyć ani spójnej definicji, ani syntetycznej koncepcji tłumaczącej, dlaczego niektóre rzeczy nas śmieszą, a inne nie. I choć być może nigdy nie będzie nam dane poznać magicznej receptury na dowcip idealny, pewne teorie możemy z przekonaniem graniczącym z pewnością przyjąć i stosować w życiu codziennym. Wiemy na przykład, że wspólny zasób motywów i odniesień między odbiorcami a przedmiotem żartu jest istotny dla jego zrozumienia – innymi słowy, śmieszy nas to, co jest nam w jakimś stopniu przynajmniej  bliskie i znajome. Dlatego Polaków bawią żarty z Niemc