Przejdź do głównej zawartości

Kibic na kozetce


Grafika: Paulina Bachanek

O tym, jak język wyraża ogromne emocje, możemy przekonać się na stadionie. A w szczególności na krakowskim stadionie. Derby Krakowa uważane są za jedne z najważniejszych w Polsce. Zwykło się je również nazywać Świętą Wojną. Choć nic w nich ze świętości ani ze szlachetnego wojowania. Na jednych antypodach znajdują się fanatyczni fani Wisły Kraków. Kibice Cracovii stanowią jakoby odrębny krakowski mikrokosmos. To, co, niestety, łączy kibiców obydwóch drużyn, to pokłady agresji i wzajemna pogarda. Odbicie tych odczuć możemy ujrzeć w ich języku.
Na zebraniu Katedry Historii Języka i Dialektologii prof. Kazimierz Sikora dokonał wiwisekcji owego zjawiska, wygłaszając wykład pt. O języku stadionowej nienawiści. Mowa krakowskich kibiców stanowi hate speech. Składa się ona w dużej mierze z ekspresywizmów i wulgaryzmów. Stanowi formę dyskryminacji – upubliczniona zostaje silna agresja werbalna.         
Stadionowy socjolekt tworzą wulgarne epitety i inwektywy np. zdychaj cwelu pasiasty – Cracovia; Wisła, dziwko, twój koniec jest blisko; Wisła, wy ch..e, Cracovia was wymorduje. To zaledwie garstka wyzwisk, którymi na co dzień posługują się kibice. Nie sposób nie dodać, że prof. Kazimierz Sikora jest współzałożycielem Klubu Kibica Wisły Kraków. Dlatego podkreślał, że analiza stadionowego socjolektu była dla niego również wyzwaniem emocjonalnym. Ważnym aspektem agresywnej działalności krakowskich kiboli są graffiti, murale oraz wlepki. Przykładowe teksty z wlepek: j…ć wiślackiego śmiecia, Cracovia Tysiąclecia; tępić żydowskie wszy; wiślackie śmiecie, na Kazimierzu nie istniejecie. Wszystkie inwektywy działają dehumanizująco, dlatego kibice przeciwnej drużyny stają się chwastami, śmieciami, resztkami, padliną, wszami, odchodami (sic!). Nienawiść wyrażana jest także w sportowych przyśpiewkach. Kiedyś stanowiły one element folkloru, dziś – akt wandalizmu. Łamane są nie tylko normy obyczajowe, ale również religijne. Żyd to „kibic, sympatyk, sojusznik, gracz znienawidzonej Cracovii” według kibiców Wisły Kraków. Żydy do pieca!; zrobimy z wami to, co Hitler z Żydami!; martwy żyd, to dobry żyd, tępić żydowskie wszy.
Agresja werbalna nie wystarcza – słowa przeradzają się, oczywiście, w czyn. Na porządku dziennym są tzw. ustawki wraz z meczetami, siekierami czy nożami. Kraków jest podzielony na wrogie sobie rewiry, a stawką jest ludzkie życie. W lutym 19-letni chłopak – Miłosz – został zamordowany przez kibiców Wisły Kraków. W ten sposób powstaje pseudokibicowanie, profanacja sportu, która przerodziła się w dosłowną wojnę, podczas której giną ludzie. Wulgaryzacji ulegają wartości i ideały. Wszystko to ma odzwierciedlenie w języku. Twory, jakie powstają w środowisku kibiców, napędzają jeszcze bardziej do działania.
Po wykładzie zrodziła się krótka dyskusja na ten temat. Prof. Janina Labocha stwierdziła, że stadionowy socjolekt to z pewnością nie sprawa dla językoznawców. To kwestia, którą powinien się zająć psychiatra. Warto jednak być świadomym problemów językowych, z jakimi stykamy się na co dzień. I w miarę możliwości je analizować i poznawać ich przyczyny.

Tekst: Wiktoria Ziegler



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Diabeł tkwi w etymologii.

Grafika: Szymon Mazur Znajdziemy w Polsce wiele miejscowości, w nazwach których zachowało się do dziś echo słowiańskich wierzeń. W mitologii naszych przodków występowała całkiem pokaźna liczba mniejszych i większych demonów, które zarówno szkodziły człowiekowi, jak i pomagały opiekując się dobytkiem gospodarza.  Do grupy demonów opiekuńczych należał kłobuk – dbał o domostwo, ale jednocześnie okradał sąsiadów! Wiara w niego rozpowszechniona była głównie na terytorium Prus Wschodnich oraz na Warmii. Do domu niczego nieświadomych ludzi trafiał często jako zwykły kurczak, co ściśle związane jest z ostateczną formą, którą przybierał – zmokłej kury, gęsi bądź kaczki, sroki, wrony, a wyjątkowo nawet kota. Dziś mamy Kłobuck, jednak nie ma ono nic wspolnego z tym złym duchem. Nazwa tego miasta faktyczie pochodzi od słowa „kłobuk”, ale oznaczało ono dawniej kapelusz. Gdzie diabeł mówi dobranoc? Zapewne we wsiach Bieski, Bieskowo, Biesowice (i jeszcze kilkunastu innych). Współczesna

Slotowe wspomnienia

Nicola: Wyjeżdżamy skoro świt, więc obowiązkowo zatrzymujemy się na kawę na stacji. Słońce świeci, wszyscy jesteśmy w dobrych humorach, choć lekko niewyspani. Rozmawiamy o filmach i serialach. Dojeżdżamy na miejsce, rzucamy plecaki na trawę i biegniemy przywitać się ze znajomymi. Tymi widzianymi dwa dni temu i tymi spotykanymi tylko raz w roku, właśnie na Slocie. A jak wyglądała Twoja podróż na Slot? Wiktoria: Przyjeżdżam dosyć wcześnie – o 8 jestem już na miejscu. Czuję się zdezorientowana, ale jednocześnie podekscytowana. To mój pierwszy Slot. Siadam pod monumentalnym drzewem, które – jak dowiem się później – jest powszechnie znanym platanem wśród slotowej społeczności. Oprócz swojej naturalnej funkcji zachwytu i konsolacji ów platan, a raczej obszar w jego pobliżu, jest miejscem nietuzinkowych spotkań, wspólnych śniadań, żywych dysput. Niektórzy ukojeni spokojem tego ogromnego tworu natury bez żadnych zobowiązań drzemią pod nim późnym popołudniem. „Spotkajmy się pod pl

Dlaczego bawią nas dowcipy językowe?

Jeśli wyjaśnianie puenty dowcipu sprawia, że tenże przestaje być śmieszny, to jakie spustoszenie wyrządzi w nim nazwanie, opisanie i wytłumaczenie mechanizmów językowych, którymi się rządzi? Przekonajmy się!  Tradycja rozważań nad istotą komizmu jest niezwykle długa i obszerna – zajmowali się tym i Arystoteles, i Freud; psychologowie, językoznawcy, filozofowie, teoretycy sztuki i socjologowie, a jednak wciąż nie udało się stworzyć ani spójnej definicji, ani syntetycznej koncepcji tłumaczącej, dlaczego niektóre rzeczy nas śmieszą, a inne nie. I choć być może nigdy nie będzie nam dane poznać magicznej receptury na dowcip idealny, pewne teorie możemy z przekonaniem graniczącym z pewnością przyjąć i stosować w życiu codziennym. Wiemy na przykład, że wspólny zasób motywów i odniesień między odbiorcami a przedmiotem żartu jest istotny dla jego zrozumienia – innymi słowy, śmieszy nas to, co jest nam w jakimś stopniu przynajmniej  bliskie i znajome. Dlatego Polaków bawią żarty z Niemc