Przejdź do głównej zawartości

Skąd w ogóle jajko?


Grzegorz Wielki nie bez powodu nazwał Wielkanoc Solemnitas Solemnitatum, czyli uroczystością uroczystości. Wbrew listopadowym, przedbożonarodzeniowym szaleństwom to właśnie święta wielkanocne są w Kościele katolickim uważane za najważniejsze. Hanna Szymanderska trafnie stwierdza, iż obchody wielkich świąt chrześcijańskich łączą w sobie dwa pierwiastki: religijny i ludowy (pogański). A rozróżnienie tych dwóch wpływów jest bardzo trudne.  W czasach prasłowiańskich na dzisiejszy okres świąt wielkanocnych przypadały obchody święta zmarłych (obchodzone przez Słowian cztery razy w roku). A więc smutne i żałobne tony u początku wiosny dotyczą zarówno Męki Pańskiej, jak i wcześniejszego słowiańskiego święta zmarłych.
Zwyczaje wielkanocne rozpoczynają się od Niedzieli Palmowej. Każdy następny dzień stanowi osobliwą mieszaninę religijnych i ludowych zwyczajów. Skąd w naszym wielkanocnym menu wzięło się jajko? I czym różnią się kraszanki od pisanek? W Wielki Piątek młode dziewczyny malowały wielkanocne jajka. A w wodzie, w której gotowały się jajka, myły włosy, wierząc, iż dzięki temu będą  piękniejsze. Może warto wziąć z nich przykład? Symbolika jajka sięga początków świata. Starożytni Grecy i Rzymianie twierdzili, iż wszechświat powstał ab ovo, które Feniks zniósł w świątyni Heliosa. Jajko jako symbol początku pojawia się także w mitach staroindyjskich, perskich i legendach ukraińskich.
Istnieje wiele legend wyjaśniających nam, skąd wziął się zwyczaj malowania jajek. Podania greckie z X wieku mówią, że to Maria Magdalena jest pomysłodawczynią tego kolorowego zwyczaju. Podobno zobaczywszy pusty grób, rozradowana wróciła do domu, a na jej widok jajka się zaczerwieniły. Znane są także legendy o kamieniach rzucanych na grób Chrystusa, które po Jego zmartwychwstaniu rozproszyły się po całym świecie, uderzając o siebie i nawzajem się rysując. Jakkolwiek wątpliwa (acz bardzo urocza) byłaby  proweniencja tych legend, zwyczaj ten istnieje aż do dziś. I to właśnie pisankami „dyngują się” (dziś: wykupują; dyng – wykup) dziewczęta w Poniedziałek Wielkanocny. Najpopularniejsza pisankowa zabawa to walatka – uderzanie pisanką o pisankę. Stanowiły one również podarunek wielkanocny – ofiarowywano je jako dowód przyjaźni, ponieważ pięknie zdobione pisanki oznaczało wyraz serdeczności i dobrych uczuć. Co ciekawe, istnieją różne nazwy jajek wielkanocnych uwarunkowane sposobem ich zdobienia. Jajka pomalowane na jeden kolor nosiły nazwę kraszanek, malowanek, byczków czy hałunek. Jeśli na jednorodnym tle wyskrobany był jakiś wzór, powstawały wtedy rysowanki lub skrobanki. Jajka malowane na jeden kolor lub kilka kolorów z białym wzorem to pisanki lub piski. Najpierw pokrywano je pszczelim woskiem, a później gotowano w barwnikach. Wszystkie rodzaje jajek po ugotowaniu i ubarwieniu nacierano smalcem, by nadać im połysk. Przywiązywano również wagę do symbolicznych kolorów pisanek. Oto minisłownik wyjaśniający ową symbolikę:
kolor fioletowy lub niebieski – oznaczały żałobę wielkopostną;
kolor żółty – radość ze zmartwychwstania Chrystusa;
kolor czerwony – przelaną za nasze grzechy krew Chrystusową.[1]
Istnieje cały dział etnografii zafascynowany badaniami tej przeciekawej dziedziny polskiego folkloru. Dla nas owe  legendy i podania są bardzo wątpliwe, a nawet śmieszne. Jednak wszystkie tradycje mają swoje korzenie. Z pewnością bardzo odległe, jednak wciąż prawdziwe. I chociaż dziś, mając na stole pisanki, nie zastanawiamy się, skąd wziął się ów zwyczaj, to pamiętajmy, że to dziedzictwo po naszych słowiańskich przodkach. A barwione jajka zawdzięczamy właśnie im. Może siadając do stołu wielkanocnego, pomyślimy choć przez chwilę o nich. O tym, że oni także gromadzili się przy wielkanocnym śniadaniu. A to, co poświęcili, nie mogło się zmarnować. I zgodnie z tą zasadą okruchy po śniadaniu rozsypywano po ogrodzie, a kawałki sera, chleba czy kiełbasy dawano koniom bądź zakopywano w ziemi.

Grafika: https://myvimu.com/exhibition/34410918-wielkanoc-na-starych-pocztowkach

Tekst: Wiktoria Ziegler




[1] Por. H. Szymanderska, Polska Wielkanoc, s. 32.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Slotowe wspomnienia

Nicola: Wyjeżdżamy skoro świt, więc obowiązkowo zatrzymujemy się na kawę na stacji. Słońce świeci, wszyscy jesteśmy w dobrych humorach, choć lekko niewyspani. Rozmawiamy o filmach i serialach. Dojeżdżamy na miejsce, rzucamy plecaki na trawę i biegniemy przywitać się ze znajomymi. Tymi widzianymi dwa dni temu i tymi spotykanymi tylko raz w roku, właśnie na Slocie. A jak wyglądała Twoja podróż na Slot? Wiktoria: Przyjeżdżam dosyć wcześnie – o 8 jestem już na miejscu. Czuję się zdezorientowana, ale jednocześnie podekscytowana. To mój pierwszy Slot. Siadam pod monumentalnym drzewem, które – jak dowiem się później – jest powszechnie znanym platanem wśród slotowej społeczności. Oprócz swojej naturalnej funkcji zachwytu i konsolacji ów platan, a raczej obszar w jego pobliżu, jest miejscem nietuzinkowych spotkań, wspólnych śniadań, żywych dysput. Niektórzy ukojeni spokojem tego ogromnego tworu natury bez żadnych zobowiązań drzemią pod nim późnym popołudniem. „Spotkajmy się po...

P jak polonistyka

 – Chcesz uczyć? – pyta większość ludzi, zaraz po tym, jak zapytają, co studiuję. – Tak – odpowiadam. Kolejne sekundy są decydujące. Dostaję albo pełne współczucia komentarze na temat zarobków polskich nauczycieli, albo wyrazy aprobaty, szacunku i wsparcia. Jest też trzecia możliwość, chyba ta najgorsza: urwanie tematu, niezręczna cisza czy pełne zażenowania mruknięcie: „aha”.  Nie przejmuję się, idę dalej. Idę dalej Plantami, skręcam w Gołębią. I wiem, że jestem w domu. Nigdzie indziej obcasy nie stukają tak po bruku. Wstępuję do dwudziestki, żeby zamienić Szymborską na Herberta, a Fredrę na Słowackiego. – Tej pozycji nie ma – słyszę od Pani bibliotekarki. Trudno, mam do dyspozycji jeszcze Jagiellonkę i bibliotekę na Rajskiej. Dziękuję grzecznie i wychodzę. Ewentualnie rzucam w myślach obelgami na brak funduszy na biblioteki wydziałowe. Wędruję na piętro z Herbertem, ale bez Słowackiego. Spotykam dziewczyny, rzucam zwyczajowe: „dzień dobry, dziewczęta!” i dalej idziem...

Kim są #epentezy?

Jesteśmy grupą siedmiu studentek z polonistyki i działamy pod opieką Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak na miłośniczki języka przystało, przedstawimy się poprzez odpowiedzi na typowo językoznawcze pytania: Jaka jest twoja ulubiona głoska? Wymień jakieś charakterystyczne słowo dla twojego regionu. Ulubiony dział gramatyki? Pojęcie z językoznawstwa, które cię śmieszy? Jaki błąd językowy zdarza ci się popełnić?