Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2018

Poczytaj mi… #słownik

Architekci podziwiają zabytki, historycy zachwycają się jego bogatą przeszłością, my natomiast fascynujemy się językiem Krakowa. Co w nim jest tak niezwykłego? Daje poczucie wspólnoty. Jeśli się z nim zapoznamy, miasto przestanie być nam obce; będziemy mogli choć w części czuć się jak jego mieszkańcy. Wszyscy przecież, studiując w Krakowie, odwiedzamy Jagiellonkę, a zaraz po odebraniu książek, biegniemy do Audi Maxa na kolejne wykłady. Łączność pomiędzy słowami a codziennością krakowian dostrzegłyśmy na spotkaniu związanym z ukazaniem się książki „Powiedziane po krakowsku. Słownik regionalizmów krakowskich” wydanej przez pracowników Wydziału Polonistyki UJ. 26 października w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa miałyśmy okazję wysłuchać wykładu pt. „Jedzenie na polu: od faryny do food trucka”. Konferencję poprowadzili: dr Donata Ochmann, dr Patrycja Pałka i dr Artur Czesak. Okazuje się, że klimat miasta można poczuć, przyglądając się chociażby słowom związanym z charakterystycz

Kibic na kozetce

Grafika: Paulina Bachanek O tym, jak język wyraża ogromne emocje, możemy przekonać się na stadionie. A w szczególności na krakowskim stadionie. Derby Krakowa uważane są za jedne z najważniejszych w Polsce. Zwykło się je również nazywać Świętą Wojną. Choć nic w nich ze świętości ani ze szlachetnego wojowania. Na jednych antypodach znajdują się fanatyczni fani Wisły Kraków. Kibice Cracovii stanowią jakoby odrębny krakowski mikrokosmos. To, co, niestety, łączy kibiców obydwóch drużyn, to pokłady agresji i wzajemna pogarda. Odbicie tych odczuć możemy ujrzeć w ich języku. Na zebraniu Katedry Historii Języka i Dialektologii prof. Kazimierz Sikora dokonał wiwisekcji owego zjawiska, wygłaszając wykład pt. O języku stadionowej nienawiści. Mowa krakowskich kibiców stanowi hate speech. Składa się ona w dużej mierze z ekspresywizmów i wulgaryzmów. Stanowi formę dyskryminacji – upubliczniona zostaje silna agresja werbalna.          Stadionowy socjolekt tworzą wulgarne epitety i inwektyw

Około 11

Na początek muszę się do czegoś przyznać. Nie lubię świąt. Nie w tym sensie, żebym uważała, że są niepotrzebne, albo że to, co dany dzień ma uczcić, jest nieważne. Są dobre, jeśli ktoś to czuje, potrafi się przyłączyć do zbiorowego świętowania. Ale takie życie od święta do święta zaburza mój własny, prywatny rytm. „Dzisiaj wspominamy zmarłych”. „Dzisiaj dziękujemy mamom”. „Dzisiaj myślimy o niepodległości” – a ja akurat od 3 dni interesuję się sposobem komunikowania się wielorybów i trochę straciłam kontakt z rzeczywistością. Refleksje przychodzą pod wpływem impulsu. I jeśli dla kogoś tym impulsem może być świętowanie na zewnątrz, na ulicach, w mediach –  w porządku. Jeśli zbliżająca się data w kalendarzu sprawia, że dana osoba myśli sobie: „Hej, może poczytam jakąś książkę na ten temat” – świetnie! Dla mnie tym impulsem musi być prywatna rozmowa, dyskusja. Albo trafienie przypadkiem na jakąś informację i zagłębienie się w temat z powodu spontanicznej ciekawości. Daty kojarzą

Maluczki #patriotyzm

  Patriotyzm automatycznie łączę z językiem. Z wolnością panującą w języku. Z tym, że piszę ten post. W języku polskim. Z oceanem słów, których mogę swobodnie użyć. To piękna dowolność językowa, która nie zawsze była powszechna. Język był rusyfikowany, germanizowany – wiemy to z lekcji historii. Nie przemawiają do mnie napuszone, patriotyczne teksty ani też pompatyczne, publiczne wydarzenia. Cichutko powtarzam za Wisławą Szymborską: Odrzucam pustobrzmiące słowa. Od siebie dodaję: odrzucam wszelką pretensjonalność i przesadę. Patriotyzm odnajduję w języku. I poprzez język go celebruję. Zgłębiając tajniki języka ­– wędrując przez meandry jerów czy dyftongów. Czytając fragmenty Psałterza floriańskiego. Ucząc się odczytywania języka staropolskiego. Dowiadując się, jak kształtowały się samogłoski polskie. Mogłabym wymieniać dłużej. W każdym razie – to właśnie moje studia pozwalają mi oddać indywidualny hołd. Dlatego że pracuję z językiem polskim, rozkładam go na czynniki pierwsze. Wciąż się

Subiektywnie o #niepodległości.

Kiedy myślę o Polsce, to nie widzę bocianiej bieli i czerwieni. Widzę brunatność i szaroburość kota dachowego. Głęboki brąz bruzd w polu i jaśniejącą złotem żółć pszenicy. Ciemną zieleń letnich lasów. Widzę codzienność, nie wyjątkowość.  Kwestia niepodległości czy wolności jest dla mnie już oczywistością, niczym oddychanie. Raz do roku świętuję zaczerpnięcie swojego pierwszego oddechu, czemu więc nie miałabym świętować swojej wolności. Tylko, no właśnie, wolność Polski przekładam tu na wolność jednostki, swoją wolność. Jeśli miałabym wyobrazić sobie idealny scenariusz świętowania czegokolwiek, celebrowania momentów dla mnie ważnych, to wybieram samotną refleksję lub krótką wymianę poglądów z najbliższymi. Może samotny spacer, może chwila dla siebie pod kocem w domu. Nie potrzebuję przepychu i patosu, podniosłych uroczystości. Jeśli mam przeżyć i przemyśleć stan, w jakim się znajduję, to lepiej zrobię to w samotności czy w grupie zaufanych osób.  Trochę przypomina mi się

Kim są #epentezy?

Jesteśmy grupą siedmiu studentek z polonistyki i działamy pod opieką Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak na miłośniczki języka przystało, przedstawimy się poprzez odpowiedzi na typowo językoznawcze pytania: Jaka jest twoja ulubiona głoska? Wymień jakieś charakterystyczne słowo dla twojego regionu. Ulubiony dział gramatyki? Pojęcie z językoznawstwa, które cię śmieszy? Jaki błąd językowy zdarza ci się popełnić?  

Diabeł tkwi w etymologii.

Grafika: Szymon Mazur Znajdziemy w Polsce wiele miejscowości, w nazwach których zachowało się do dziś echo słowiańskich wierzeń. W mitologii naszych przodków występowała całkiem pokaźna liczba mniejszych i większych demonów, które zarówno szkodziły człowiekowi, jak i pomagały opiekując się dobytkiem gospodarza.  Do grupy demonów opiekuńczych należał kłobuk – dbał o domostwo, ale jednocześnie okradał sąsiadów! Wiara w niego rozpowszechniona była głównie na terytorium Prus Wschodnich oraz na Warmii. Do domu niczego nieświadomych ludzi trafiał często jako zwykły kurczak, co ściśle związane jest z ostateczną formą, którą przybierał – zmokłej kury, gęsi bądź kaczki, sroki, wrony, a wyjątkowo nawet kota. Dziś mamy Kłobuck, jednak nie ma ono nic wspolnego z tym złym duchem. Nazwa tego miasta faktyczie pochodzi od słowa „kłobuk”, ale oznaczało ono dawniej kapelusz. Gdzie diabeł mówi dobranoc? Zapewne we wsiach Bieski, Bieskowo, Biesowice (i jeszcze kilkunastu innych). Współczesna

Poznaj #epentezy.

Animacja: Paulina Bachanek